bufon bufon
4604
BLOG

I po PO...

bufon bufon Polityka Obserwuj notkę 169

       Cztery lata temu środowisko w jakim żyję miało serdecznie dość rządów PiSu. Atmosfery szarogęszenia się służb specjalnych, pokazowych konferencji prasowych ministra Ziobry, pogardliwego traktowania przez premiera Kaczyńskiego, obrażalstwa Prezydenta, hipokryzji propisowskich dziennikarzy, obłudy, chamstwa i tupetu Brudzińskiego, Kurskiego oraz wielu, wielu innych polityków PiS… Odreagowywaliśmy to komentując bieżące wydarzenia, słuchając TokFM, nakręcając się oglądaniem TVN24, porównywaniem różnic w wiadomościach nadawanych w TVN i Polsacie a w przejętym przez PiS TVP. Masochiści słuchali Radio Maryja albo kupowali Rzeczpospolitą wspominając, że ledwie dwa lata wcześniej była to niezależna gazeta, którą czytało się z przyjemnością. Potem przyszły wybory, przegrana PiSu, rząd koalicyjny, trudna kohabitacja z Prezydentem. Znak, że coś się zmieniło, był już pierwszego dnia. Szef przyszedł jak zwykle parę minut spóźniony, podszedł do radio i… je wyłączył mówiąc „Do roboty. Możemy już nie słuchać. Teraz będzie normalniej”.

       Wkrótce okazało się, że tak różowo wcale nie jest. Nie chodzi wcale o brak gratulacji Przez Prezydenta za wygrane wybory – nikt nie wymagał od niego masochizmu. Nie chodzi też o to, że przez pierwsze kilka dni nie wychodził z pałacu i nie udzielał żadnych wypowiedzi – każdemu zdarzają się trudniejsze dni. Problemem nie była nawet groźba, że „teraz będzie wetował rządowe ustawy i Tusk będzie musiał rządzić przy pomocy rozporządzeń”. Problemem było prezydenckie reprezentowanie interesów opozycji z pominięciem interesów państwa.

 

     Teoretycy i praktycy różnych działalności podkreślają, że mniejszym problemem jest podejmowanie złych decyzji niż niepodejmowanie żadnych albo równorzędne mu paraliżowanie instytucji przez wzajemne torpedowanie swoich działań. Podjęcie złej decyzji i złe implikacje z tego wynikające, skutkują zwykle podjęciem odpowiednich działań naprawczych. Brak decyzji lub decyzję wzajemnie sprzeczne, również powodują ujemne skutki, z tą jednak różnicą, że paraliż organów decyzyjnych uniemożliwia lub opóźnia podjęcie działań naprawczych i przez to pogłębia straty.

       Polska lat 2007-2010 to Polska dwóch ośrodków decyzyjnych wzajemnie się zwalczających. Jednostronna optyka Salonowiczów pozwala im widzieć jedynie działania zwalczające Prezydenta Kaczyńskiego oraz błędy popełniane przez PO, nie pozwala im jednak zauważyć, ile tych błędów wynika z kontrakcji PiSu, ile ataków na Prezydenta wynika z jego postawy a ilu ataków na rząd dokonał Prezydent i jego poplecznicy z PiSu.

      Szeroko komentowany „spór o samolot” nie wyszedł z intencji rządu, choć był niewątpliwie jego błędem i prawnym i PRowym. Sam konflikt został wywołany próbą objęcia przewodnictwa nad delegacją państwową jadącą do Brukseli oraz uzyskania faktycznej kontroli w prowadzeniu polityki zagranicznej przez Prezydenta. Kierownictwa, które Konstytucyjnie należy się Premierowi i Ministrowi Spraw Zagranicznych, za co są zresztą odpowiedzialni. W efekcie Prezydent został upokorzony i w Brukseli i przed Trybunałem Konstytucyjnym. Premier dostał po nosie za złe rozegranie sprawy i puszczone nerwy. Najwięcej natomiast jak zwykle ucierpiała polityka państwa, jej wizerunek oraz pozycja w strukturach europejskich oraz nasza ogólna pozycja.

      Istotnym problemem dla kraju była trwająca dwa i pół roku zimna wojna między dużym a małym pałacem. Rząd chciał realizować swoje konstytucyjne kompetencje i nie miał zamiaru przy tym dzielić się kompetencjami z Prezydentem, który traktował Premiera jako konkurenta wrogiego swojemu bratu. Prezydent natomiast wbrew zwyczajom i dobrym obyczajom starał się na każdym kroku upokorzyć, utrudnić działanie rządowi (z wzajemnością oczywiście) i wyrwać mu tyle realnej władzy ile się da, choćby przez eliminację przedstawicieli rządu z BBNu, wywożenie akt komisji WSI, etc. Żadna ze stron nie przejmowała się zbytnio przy tej walce stratami wizerunkowymi kraju oraz postępującym paraliżem jego działania. Aby Premier i Prezydent nie siedli do okrągłego stołu i nie zawarli rozejmu, na strazy czujnie stała miłość braterska. To podstawowa wina, jaką ponosi Platforma i za jaką będzie rozliczana. Nawet mimo tego, ze nie jest jedyną winną w tym zakresie. 

     Po kilkunastu prezydenckich wetach ustaw złożonych przez Rząd a realizujących jego program wyborczy, Platforma spauzowała wychodząc z założenia, że szkoda czasu na działania nie mogące przynieść skutku. I to był drugi błąd, tym razem wizerunkowy. Nie walcząc, choćby w przegranej sprawie, o obiecane reformy, dała sobie przypiąć łatkę „leniwej”.

    Trzeci gol do platformianej bramki wbił kryzys międzynarodowy. To nic, że poprzednicy też go nie przewidzieli. To nic, że zmniejszając ustawowe wpływy do państwowej kasy nie zmniejszyli jej wydatków – za skutki zawsze płaci aktualnie rządzący.

     Czwarty gol wbity do bramki Platformy to sprawa stoczni. Co prawda to PiS (a przed nim jeszcze SLD) nabałaganił w stoczniach, ale to Tusk obiecał, że je skutecznie sprywatyzuje i uratuje. Zamiast Kataru stocznie natomiast otrzymały w spadku przewlekły nieżyt nosa.

     Piąty gol to tzw. afera hazardowa. Na podstawie rozmów o prywatnych interesach między Sobiesiakiem a Drzewieckim (podpieranie się radami biznesmena przy tworzeniu ustawy, pomaganie mu przy inwestycji w ośrodku narciarskim w Zieleńcu, nepotyczne popieranie córki w konkursie na stanowisko w Totalizatorze Sportowym, z drugiej strony rewanż w tańszym nabyciu okien), dwuznaczne rozmowy między biznesmenem a Chlebowskim, z fragmentów nagranych rozmów dotyczących nie tylko ustawy hazardowej, pozwoliły służbom lojalnym wobec PiSu stworzyć wrażenie, że firma posiadająca 1% udziału w rynku stara się monopolistycznie uzyskać korzystną dla siebie ustawę.

     Szósty gol to katastrofa Smoleńska. Ciągła rywalizacja między ośrodkami władzy, naprzemienne zimna wojna z zimnym pokojem doprowadziły do sytuacji, która zakończyła się katastrofą rządowego samolotu z Prezydentem na pokładzie oraz najwyższymi urzędnikami i generalicją. Premier miał to szczęście i ten pech, że tym razem nie był pokładzie. W mojej opinii tyle samo winy za katastrofę spada na stronę rządowa co na stronę prezydencką (a szerzej pisowską). Za katastrofę trudniej jednak obwiniać tych, którzy zginęli niż tych, którzy przeżyli. Do tego błędy w początkowej fazie ustaleń ze stroną rosyjską o sposobie prowadzenia dochodzenia. Błędy za które w części odpowiedzialność ponosi również strona PiSu (to moja opinia, o której może za kilka dni), medialnie, faktycznie i realnie spadają tylko na Tuska. 

     Siódmy gol w bramce Platformy, to trzy wielkie powodzie jakie przetoczyły się przez Polskę w zeszłym roku. Fakt wieloletnich zaniedbać w budowie i utrzymaniu wałów przeciwpowodziowych, jedynie papierowych planów (bo nawet nie projektów) przygotowanych przez PiS, nie rozgrzesza rządu PO. Tak jak za sukcesy aktualny rząd zbiera laury, nawet jeśli nie on jest ojcem sukcesu, tak solidarnie za klęski zbiera cięgi, nawet gdy do nich się nie przyczynił.

     Ósmy gol między słupkami Tuska to służba zdrowia. W epoce, w której na wiele chorób istnieją już lekarstwa, problemem nie są choroby, nie staje się brak lekarstw a jedynie pieniądze. Wszystko można kupić a nie ma za co. Fakt, że przez trzy lata środki przeznaczone na ochronę zdrowia zwiększyły się ponad dwukrotnie, jest nie istotny w sytuacji, gdy chory znając lekarstwo mogące go uratować, nie otrzymuje go na czas, ze względu na jego niebotyczny koszt. Dla jego rodziny, bliskiego im w tym momencie nie zabiła choroba a bezduszni urzędnicy. Coraz droższa służba zdrowia, pochłaniająca coraz więcej środków finansowych zdaje się coraz mniej przyjazna. A pytanie „co by było, gdyby PO nie podwoiła środków na służbę zdrowia” nie przechodzi w ogóle przez głowę wyborcom.

     Dziewiąta stracona bramka to OFE, ZUS i ściśle związane z nimi braki w państwowej kasie. W 2007 r. Donald Tusk wyborczo zachęcał emigrantów do powrotu do kraju. Wyborczo, ponieważ wiedział że Polska nie ma co do zaoferowania tym, którzy wyemigrowali za wyższymi płacami, możliwością kupna lub wynajęcia mieszkania, normalnością. Ani Tusk ani Kaczyński nie przewidzieli jednak jednego skutku jaki za sobą niesie otwarcie granic dla polskiej emigracji zarobkowej. To nie tylko zmniejszenie problemu bezrobocia oraz ulżenie obciążonej opiece społecznej. To przede wszystkim zmniejszenie wpływu podatków oraz składek ubezpieczeniowych do kasy państwowej. To rozjechanie się wyliczeń bilansu ZUS-OFE sprzed dziesięciu lat a realiami kraju opuszczonego przez 10% młodych płatników i pracowników. Dodając do tego 20mld dziurę powstałą ze zmniejszenia składki rentowej, nagle rokrocznie zaczęło brakować w kasie państwowej 50 mld zł więcej niż ktokolwiek kiedykolwiek zakładał. I do nikogo nie trafi argument, że przy 6,5% wzroście PKB Kaczyński zadłużał kraj o 30mld złotych rocznie a Tusk przy 2% wzroście zadłuża o 80mld zł rocznie. Dla opinii publicznej nie liczą się okoliczności a fakt wzrostu długu.

     Dziesiąty gol to „konflikt z kibicami”. Biorąc pod uwagę ich naturalną awersję do „szeryfostwa” Ziobry i traktującego z góry „chłopaków z podwórka” przez „inteligenta z Żoliborza”, oraz wyśmiewanej przez PiS miłości Tuska do piki nożnej, rodzi się pytanie – dlaczego kibole sprzymierzyli się z Kaczyńskim ? To cały ciąg zdarzeń. Po pierwsze Tusk chciał odebrać PiSowi możliwość chełpienia się, że tylko PiS dba o porządek publiczny. Stąd medialne akcje przeciw kibolom, zatrzymania chuliganów, etc. Te działania zmieniły neutralne nastawienie kiboli do PO. Po drugie politycy PO mieli dobre kontakty ze środowiskiem piłki nożnej, ale z piłkarzami oraz z działaczami sportowymi, a nie z organizacjami kibicowskimi oraz kibolskimi. Po trzecie środowiska kibolskie są skonfliktowane z koncernem Agora, piętnującym chuligaństwo stadionowe, a która jednocześnie sympatyzuje z Platformą. Po czwarte jak wieść gminna niesie ze środowiska kikolskiego wywodzą się niektórzy współpracownicy tzw. „mediów niezależnych”, a jeden z posłów PiSu chadza nawet na tzw. ustawki - czyli twkią w tym środowisku. Po piąte kibole są zwykle w naturalnej kontrze do policji oraz aktualnej władzy. "Kropkę nad i" w całości stanowił brak wyczucia Tuska powagi sytuacji. Stąd był już tylko jeden krok do zmiany frontu przez kiboli i opowiedzenia się ich po stronie PiSu. Ze wzajemnością zresztą.

     Gol jedenasty oraz szach i mat jednocześnie, to Prezydent Komorowski. Mistrz błędów, wpadek i przejęzyczeń. To nic, że jest bardziej układowy niż Prezydent Kaczyński, że nie jest obrażalski, że nie fuka na obśmiewających go. Zbyt często się myli, zbyt wiele ma wpadek. Jego jowialność stała się zbyt śmieszna. Niejeden zwolennik Platformy gdyby miał wybierać między Bronisławem Komorowskim a Lechem Kaczyńskim, mógłby się przychylić do tego drugiego. Wątpliwości miałby zapewne jedynie przy wyborze między tym pierwszym a Jarosławem Kaczyńskim.

 

     11 : 0. I w ten sposób częściowo na własne życzenie, w części dzięki walczącemu z nim PiS, a w dużym stopniu przez splot niekorzystnych okoliczności, Platforma ma sporą szanse aby tegoroczne wybory przegrać. PiS jest na fali wznoszącej. Wyborcy w dużym stopniu zapomnieli, dlaczego cztery lata wcześniej głosowali przeciwko niemu. Nie pamiętają już, w czym PiS i Prezydent przeszkadzali Platformie. Wady tragicznie zmarłego Prezydenta przykryła tragedia jego śmierci. Za problemy budżetu państwowego i domowego w oczach przeciętnego wyborcy odpowiada aktualny rząd, nie realne błędy poprzedników sprzed lat czterech lub ośmiu. Nie widzą związku między żądaniami do jakich zachęcają ich przywódcy związkowi a problemami w jakich jest Hiszpania i Grecja. Wyborcy chcą mieć dobrze „tu i teraz”. I chcą głowy tego, kto im tego nie zapewnia. Zwolennicy PiSu są hałaśliwie wk...ni. Tak samo jak cztery lata temu wyborcy Platformy. I tak samo jak oni gotowi do przejęcia władzy.

 

     Czas Tuska mija. Nadchodzi czas Kaczyńskiego i Napieralskiego. Nadchodzi czas Kamińskiego i Czarzastego, Macierewicza i Kwiatkowskiego, Błochowiak i Kempy. Nadchodzi czas rozczarowań i jeszcze większych kłopotów. Nadchodzi trudny czas. 

 

 

 

bufon
O mnie bufon

kontestator bolszewizmu, wróg nazizmu, antagonista faszyzmu, tępiciel hipokryzji, nieprzyjaciel pisizmu, krytyk klerykalizmu, sympatyk rozsądku, powściągliwości, zrównoważenia, trzeźwości, racjonalizmu, humanizmu, panenteista, Namolna bolszewia będzie banowana

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka