Kocham Cię skarbie rudawy
Twe włosy... ach, nie ma sprawy.
I tak Ciebie kocham wszakże
bez względu na Twe włosy, a jakże.
Bo czymże miłość by była,
gdyby za przyczyną włosów
historia tak się skończyła?
Gdyby z powodu tak błahej sprawy
losy toczyły erosów
miłością się inaczej,
niźli kochania zabawy,
wedle farsy niż dramatu raczej?
I amorów naszych koniec
przypominałby potomnym
włochatych myśli łamaniec
miast wiernym miłowaniem dozgonnym.
Dlatego włosy... cóż... włosy...
gdy kocham... Cóż im do tego!
Miłuję Ciebie! Nie włosy!
Zejdźmy z tematu niebezpiecznego!