bufon bufon
60
BLOG

PoPiS

bufon bufon Polityka Obserwuj notkę 28

           Wbrew większości salonowiczów uważam, że PoPiS był możliwym do realizacji. I być może nie takim nierealnym. No i nie takim złym. Być może w ten sposób przyznaje się do sieroctwa po PoPisie a to co pisze to objaw choroby sierocej.

Fakt, że PO i PiS mają rozbieżne elektoraty, ale tylko częściowo, w części się jednak pokrywający, stąd też i obustronne nakłady na PR mające ten elektorat przeciągać to na jedną to na drugą stronę. Język PiSu w dużej mierze odwołuje się do retoryki lewicowej (państwo solidarne to nic innego jak program socjalny tylko ubrany w słowa strawne dla wyborców o poglądach antykomunistycznych) ale niemała część wyborców to klasa średnia i inteligencja. Platforma prezentuje się jako partia inteligentów, większy nacisk w retoryce kładzie na liberalizm gospodarczy ale kokietuje również spauperyzowana część społeczeństwa. Jeżeli w jednym rządzie mogły dogadać się partia antykomunistyczna z postpezepeerowskim betonem średniego i niskiego szczebla oraz ideolodzy endeccy ze spadkobiercami Piłsudskiego, to nie widzę powodu by niemożliwym była koalicja socjalnych narodowych konserwatystów z liberalnymi konserwatystami.
 
Większość piszących tu o nierealności misji stworzenia PoPisu wyraża zadowolenie z tego faktu ale również podkreśla, że nie było ono możliwe z powodu złej woli Platformy datującej się na długo przed wyborami 2005 r., która „łaskawie planowała ewentualna koalicje z PiSem, ale tylko pod warunkiem własnej wygranej”. I w tym też mam odmienne zdanie. Pamiętam autentyczne zaskoczenie na twarzach polityków PO, gdy stojąc przed kamerami próbowali się pozytywnie ustosunkować do wyborczych reklamówek PiSu ich atakujących. Jak nieporadnie i niewiarygodnie wypadały ich próby zlekceważenia tego faktu, dziwne w takiej sytuacji podkreślanie o „naturalnym koalicjancie”, z którym mimo ataków i podszczypywania i tak zawrą koalicję. Sztab wyborczy Platformy nie był przygotowany wówczas na konfrontację z PiSem, nie miał żadnego planu obrony ani ataku.
 
Możliwym jest, że politycy Platformy zakładali swoją wygraną w wyborach parlamentarnych i prezydenckich. Możliwe jednak, że zakładali różne scenariusze i związane z tym podziały stanowisk. Dywagowanie w takim wypadku o odrzuceniu przez nich koalicji z PiSem tylko z powodu przegranej w wyborach, jest poglądem nieobiektywnym i nie biorącym pod uwagę czynnik ludzki czyli psychologię.
 
Czym innym jest przegranie rywalizacji z kolegą w walce prowadzonej wg wcześniej ustalonych zasad a czym innym przegranie tej rywalizacji, gdy kolega w trakcie zapasów łamie te zasady i dzięki ich złamaniu wygrywa. Wówczas naturalną jest złość, chęć odreagowania, brak zaufania i ukarania wiarołomcy (a z takiej optyki patrzeli wówczas i politycy i wyborcy PO). Takim odreagowaniem i ukaraniem było m.in. narzucenie prowadzenia rozmów koalicyjnych przed kamerami. A efektem braku zaufania oraz jednocześnie karą była próba wymuszenia większej liczby stanowisk ministerialnych niż wynikało to z wyników wyborów. Politycy PO „sparzyli” się na „przyjaciołach” z PiSu i dlatego nie chcieli by ci mieli monopol na tzw. resorty siłowe. A wszystko zgodnie z zasadą „jeśli oddacie nam więcej niż się nam należy z liczby posłów, pokażcie że wasze ataki wyborcze to był tylko wypadek przy pracy”.
 
Taka postawa PO była zrozumiałą psychologicznie reakcją, ale równie zrozumiała była kontrreakcja PiSu. Oddając większość stanowisk w rządzie Platformie Kaczyński po pierwsze traciłby kontrolę na resortami na których najbardziej mu zależało, po drugie okazywałby w ten sposób słabość przez co osłabiałby swa przyszłą pozycję premiera koalicyjnego, a po trzecie przyznawałby się do tego, że w kampanii wyborczej popełnili błąd atakując PO.
 
Jakakolwiek koalicja PiSu poza Platformą była dla PO niemożliwa z samego założenia, stąd też i sztywne stanowisko podczas rozmów negocjacyjnych w sprawie koalicji. Gdy po zerwaniu rozmów Tusk spróbował pokazać Kaczyńskiemu głosowaniem nad ustawą becikową, że rząd mniejszościowy nie będzie stabilny i zasugerował w ten sposób konieczność zawarcia koalicji, ten… zawarł ją ale z LPR i Samoobroną. Krok ten był kolejnym zwrotem na który Platforma nie była przygotowana i którego nie przewidziała. A przecież z punktu widzenia i psychologicznego i taktycznego była to jedyna możliwa reakcja dla przywódców PiSu. Wracając w takim wypadku do rozmów koalicyjnych, PiS stawałby do nich z jeszcze słabszej pozycji. Poza tym LPR i Samoobroną były i słabsze od PO i niższe od niego stawiały żądania. Potem padły jeszcze słowa o „problemach psychicznych” i „nie radzeniu sobie z przegraną”, itp. Osobiste wycieczki mające upokorzyć Tuska, miast zniechęcić do niego posłów PO stanowiły raczej rodzaj zaprawy cementującej ugrupowanie w opozycji. Jak w sztuce Bergmana: mało istotny szczegół – pluszak i dziadek z Wehrmachtu – zdeterminowały losy i późniejsze czyny wszystkich postaci dramatu.
 
 
Taka jest moja opinia na przyczynę niepowstania PoPiSu. Czy prawdziwa? Nie wiem. Sądzę i oceniam po tym co widziałem, słyszałem a na podstawie doświadczenia i wiedzy potrafię zinterpretować. Jest jeszcze cała kuchnia partyjna i wyborcza, której nie jestem świadom i ona może świadczyć o czym innej wersji. Ale sądzimy na podstawie danych nam znanych.
 
Jaki byłby PoPiS gdyby powstał? Wierzę, że lepszy niż każdy z rządów osobno. Na pewno miałby większe możliwości, bo mając Prezydenta i większość konstytucyjną parlament mógłby „wszystko” zmienić w Polsce. Czy na dobre? Tego się już nie dowiemy. Mamy za to inny PoPiS. A właściwie PiSPO. A za chwilę może już PiSPOPiS… etc.
 
 
 
bufon
O mnie bufon

kontestator bolszewizmu, wróg nazizmu, antagonista faszyzmu, tępiciel hipokryzji, nieprzyjaciel pisizmu, krytyk klerykalizmu, sympatyk rozsądku, powściągliwości, zrównoważenia, trzeźwości, racjonalizmu, humanizmu, panenteista, Namolna bolszewia będzie banowana

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka